Bądź dobrej myśli, bo po co być złej?

with Brak komentarzy

jak nauczyć się angielskiego

Trochę się ociągałam z tą notatką. Nie, nie zwalam tego na brak czasu. To bardziej prozaiczna kwestia – nie taszczę ze sobą laptopa w pole (mógłby zmoknąć i nie ma tam zasięgu). Jednak od dawna za mną chodzi myśl i nie daje mi to spokoju. Już tak chodzi mi po głowie, że zrobiłam ręczne notatki w notesie. I wreszcie wygospodarowałam chwilę, żeby je spisać, przepisać i uporządkować.

Szczerze, najprawdopodobniej tyle mi to zajęło, bo nie wiedziałam jak ugryźć ten temat. Zastanawiam się czy rozszyfrujesz moje notatki. Przypomina mi to trochę czasy studenckie – kiedy jedna osoba była na wykładach, inna nie. Następnie wymieniają się notatkami tzn. ta inna je czyta i nic nie kuma przez brak kontekstu.

 

Ale. Nie ma co się miotać. Tak naprawdę zależy mi jedynie na tym, żeby wyciągnąć na światło dzienne i uzmysłowić Ci pewne podstępne zjawisko. Od świadomości wszystko się zaczyna. Dlatego postaram się wprost i po prostu.

 

Trochę psychologicznie

Z pewnymi zjawiskami jest tak, że z czasem się z nimi oswajamy i nawet ich nie zauważamy. Co gorsze, stają się nam na tyle bliskie, że nawet ich bronimy.

Dostrzegam takie niepokojące zjawisko kiedy słyszę “bo ja nie umiem”, “w szkole mi się nie udawało”, “nie jestem w tym dobra”, “nigdy się tego nie nauczę”. Zapala mi się wtedy czerwona lampka. I już wiem, że się skubaniec zbunkrował.

 

Pewnie mogłabyś powiedzieć, ale się czepiam, bo przecież są takie rzeczy, których uczenie się jest trudne. Możliwe, że jest trudne, ale nie jest niemożliwe.

Żeby nie komplikować spraw spójrzmy na przykłady.

 

Wolisz psa czy masz kota

Ponoć ludzie dzielą się na takich, którzy wolą psy lub koty. Zatrzymamy się na dosłownie moment przy najlepszym przyjacielu człowieka. To tak dla kontekstu.

Badacze Seligman i Maier w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku poddawali czworonogi badaniu – rażeniu prądem w sytuacji bez wyjścia. Psiaki początkowo stawiały opor, po kilku nieudanych próbach kładły się na ziemi i biernie znosiły cierpienia. Z czasem słabły i umierały. Smutne.

Następnie przeprowadzono podobną próbę – z tą różnicą, że kiedy zwierzaki przestały stawiać opór prowadzący odstawiali bodziec. Pomimo tego, że zwierzę miało możliwość oswobodzenia się – nie podejmowało próby. Nawet po wskazaniu drogi wyjścia i demonstracji pies nie powtarzał zachowania samodzielnie. Zwierzęta popadały w apatię. W efekcie przestawały jeść i umierały.

Większość zwierząt szybko uczy się jak unikać bólu i ucieka. Jednak te psy, które w poprzednich próbach wyuczono, że nie można uciec od wstrząsu, stały się bezradne. Nawet kiedy sytuacja i warunki się zmieniły nie szukały wyjścia. Gorzej – wyprowadzone z klatki same wracały.

 

Podobne badanie przeprowadził Richter – na szczurach.

Wrzucano szczura do zimnej wody w śliskim cylindrze. Przy próbie bez ingerencji zewnętrznej szczur po kilku chwilach pływania w kółko się topił.

Oddzielną próbę przeprowadzono w dwóch etapach: w pierwszym, kiedy szczur zaczynał się topić podano mu kij, po którym się wydostawał.

W drugim etapie ten sam szczur ponownie wrzucony do kadzi z wodą pływał godzinami.

 

Ale o co chodzi?

Chodzi o to, że przeszłe doświadczenia mają wpływ na to jak postrzega się swoją sprawczość.

Badania na zwierzętach (moim zdaniem okrutne) przedstawiają skutki wyuczonej bezradności.

Ludzie mają podobnie.

Raz, drugi, może trzeci coś nie wyszło i się poddają.

Uczenie się bezradności, czyli poczucia braku wpływu i kontroli nad sytuacją, przebiega nadzwyczaj szybko.

Trudności w uczeniu się, izolacja społeczna, apatia to tylko niektóre ze skutków bezradności.

 

Szczerze, wolałabym napisać notatkę lekką, zabawną i z polotem, ale jakoś nie czuję obracania tej sprawy w żart. 

Męczyło mnie obserwowanie pozornie niewinnych zachowań, które tak często obserwuję u osób uczących się angielskiego. Zwyczajnie obawiam się, że im to wejdzie w nawyk, będzie się tego trudno pozbyć i komuś jeszcze zaszkodzi. 

Często tego nie widać, umyka naszej uwadze, ale kiedy słyszę “nie potrafię”,“nie umiem”, “nigdy się tego nie nauczę” – przechodzą mnie dreszcze. Reaguję. Biję na alarm, bo wiem, że to sabotaż.

 

Wymówka to nie zdrobnienie od wymowa

Zaczyna się niewinnie, ale im więcej coś się powtarza, tym bardziej się to utrwala. Dlatego warto, nawet należy, szczególnie uważać na to, co się do siebie mówi. Trudno się dziwić, że się nie rozwija i nie ma świetnych wyników jeśli się ciągle powtarza „nie da się”, „nie potrafię”.

Uważaj, na to co ćwiczysz, wymowę czy wymówkę. Właściwie rozwijasz czy może zwijasz przez to język?

 

Nie wszystko stracone, nawet jeśli zdarzało Ci się tak myśleć. Może zauważyłaś w tych badaniach przebłysk nadziei. Zamiast kija można znaleźć pomocną dłoń. Poszukać przeszłych małych sukcesów i zwracać uwagę na najdrobniejsze osiągnięcia. Sukcesy, powodzenia, pochwały pomagają w stopniowym nabieraniu wiary w swoje możliwości.

Jeśli wierzysz w swoje siły – to SUPER.

Jeśli miewasz wątpliwości – poszukaj mini i mikro sukcesów i je sobie zapisz. Każda osoba odniósła jakieś sukcesy. TY na pewno też.

Może masz prawo jazdy, pieczesz wyśmienite ciasta, masz rękę do roślin i czego dotkniesz kwitnie.

Może robisz na drutach albo kaligrafujesz. Na pewno w czymś jesteś świetna.

 

Bez owijania w bawełnę – jestem zwolenniczką pozytywnego wzmacniania, budowania na naszych atutach i mocnych stronach.

Niezależnie od tego czy kiedyś coś nie poszło po Twojej myśli, czy teraz idzie Ci opornie – nie przyjmuj tego za pewnik i wyznacznik na przyszłość.

Im bardziej jesteś świadoma działania warunkowania, tym lepiej możesz sama nim zarządzać. Lepiej chuchać na zimne i unikać ograniczających przekonań.

 

Mam do Ciebie prośbę. Jeśli zdarzy Ci się usłyszeć powątpiewanie we własne możliwości – reaguj!

To, że kiedyś coś nie wyszło wcale nie znaczy, że masz się tego trzymać i to powtarzać.

 

Bo jeśli to czytasz to już szukasz sposobu 🙂