Jeszcze tylko święta, Kevin sam w domu i zaczniemy snuć plany i robić postanowienia noworoczne.
Zwykle te kilka okołonoworocznych tygodni jest doprawione silną wolą, która z czasem paruje. Jeśli zamierzasz od stycznia uczyć się angielskiego, czy jakiegokolwiek innego języka, to pewnie planujesz wytrwać przynajmniej do wakacji.
Niestety zwykle około marca zapał topnieje.
Racja – gdzieś trzeba zacząć. Styczeń jest równie dobrym momentem jak każdy inny.
Nowy projekt można rozpocząć kiedykolwiek. Gdybym podejmowała się teraz tego zadania, chciałabym wiedzieć jakie należy podjąć działania i kroki, żeby w nim wytrwać i zobaczyć efekty. Kluczem do sukcesu nie jest silna wola. Utrzymywanie silnej woli wyczerpuje nasze bateryjki. Kluczem do sukcesu są system i systematyczność. Połączone z częstym kontaktem z językiem i bodźcami, które przypomną o jego nauce.
Idealnym sposobem na szybkie, satysfakcjonujące wyniki jest codzienny kontakt z żywym językiem. W małych dawkach. Około kwadrans dziennie wystarczy. Dlaczego kwadrans? Po pierwsze 15 minut to na tyle krótka, że trudniej wykręcić się brakiem czasu. Po drugie to wystarczająco długo, żeby zrobić coś konkretnego i wartościowego. Podkreślam i powtarzam do bólu i znudzenia, że małe kroki są skuteczne, pod warunkiem że się je stawia. Co w takim razie sprzyja ich podejmowaniu?
System, czyli krok po kroku
2. Stwórz sobie warunki. Przeznacz na naukę kwadrans dziennie. Codziennie. Tak, 15 minut – tylko tyle i AŻ tyle:) Ale. Te 15 minut ma być przeznaczone nauce. Nie szukaniu materiału, nagrania, filmu, książki, gazety czy zeszytu. Wybacz jeśli się rozdrabniam, ale notorycznie obserwuję kręcenie się w kółko i czas poszedł.. na ryby. W kwadransie dziennie chodzi o wyrobienie w sobie nawyku nauki. Przyzwyczajenie się zajmie Ci trochę czasu, ale się opłaci. Pod warunkiem, że nie będziesz się wybijać z rytmu. Wszystkie pomoce naukowe, zeszyty i pisadła przygotuj z wyprzedzeniem. Najlepiej miej je zawsze w tym samym miejscu i w zasięgu ręki. W 15 minut bez problemu przesłuchasz odcinek nagrania i zrobisz do niego jedno lub zadania. Można? Można!
3. Metody. W tym szaleństwie jest metoda. Metoda to z definicji (jak wiesz lubię definicje:) sprawdzony sposób. Sposoby sprawdza się na sobie i wybiera te, które pasują najlepiej. Jak buty.
Kolejno przechodzimy do metodyczności. To trochę takie tłumaczenie:
A bardziej po naszemu systematyczności. Bo kolejnym krokiem do sukcesu jest właśnie systematyczność i monitorowanie postępów. Pisałam o tym przy okazji Łańcucha Systematyczności.
4. Zanurz się. Chodzi o immersję, czyli otaczanie się językiem. Każda okazja i forma jest dobra. Oglądaj filmy po angielsku, słuchaj muzyki, słuchaj podcast’ów, czytaj książki, gazety, artykuły. W sieci jest tego wysyp. Na You Tube znajdziesz nagrania od super profesjonalnych materiałów British Council po clipy i vlogi native speaker’ów. Spróbuj kilku i zasubskrybuj te, które najbardziej przypadną Ci do gustu.
A że tępię wymówki od razu dodam, że nie, nie trzeba wyjechać do anglojęzycznego kraju, zamieszkać z native’ami na lata, żeby nasiąknąć. Popełniłam na ten temat kilka wpisów np. ten o immersji.
5. Narzędzia. Choć może przydałaby się wędka, to mogłaby być trochę nieporęczna:) Wystarczą komórka i NOTES. Trochę żartuję, ale co do notesu jestem absolutnie poważna. Smartphone umożliwi oglądanie i słuchanie w ruchu, nawet pozwoli na rozwiązywanie testów czy quiz’ów. Notes jest jednak niezastąpiony nie tylko w trakcie nauki pisania. Zapisywanie ręczne dodatkowo stymuluje mózg, co usprawnia i przyspiesza zapamiętywanie. We wcześniejszym wpisie wspominałam o najlepszych aplikacjach to nauki.
Próbowałaś kiedyś takiego podejścia?