Mind the gap

with Brak komentarzy

 

Jak pokonać blokadę? Dość uparcie powtarzam  To worry in advance is to worry twice. Zamartwianie się tym, co będzie mało czemu służy poza napędzaniem sobie stresu.

Podobnie jest z martwieniem się o ”co jak się pomylę/potknę “ itd.,itp.

 

Nie wiedzieć czemu unikamy oczywistej odpowiedzi – wstaniesz, otrzepiesz się i spróbujesz znowu. Jak nie, to sobie poleżysz. Proste. Strach ma wielkie oczy. Przejrzyj się w nich, popraw fryz. 

 

Takie myślenie, choć czasem podświadome, bardzo przeszkadza w nauce języka obcego.

 

Nawet nie o to chodzi, że utrzymuje to blokadę językową, ale dość prozaicznie – żeby nauczyć się języka trzeba go używać. Nie sposób nauczyć się grać na skrzypcach czy w piłkę nie używając rąk, nóg czy instrumentu. Prawda?

 

 

Don’t worry, just try

 

 

Najczęściej słyszę obawy o wymowę albo o przekręcenie słowa. Boimy się wygłupić czy wpędzić w zażenowanie. Nawet rozumiem te obawy, ale spieszę zapewnić, że w towarzystwie chodzi o to, aby się dogadać.

 

Jakoś dziwnie zakorzenione jest u Polaków krytykowanie poczynań językowych. Tak jakoś mamy, że sobie wytykamy. Dziwne jest to dodatkowo dlatego, że polski jest jednym z trudniejszych w użyciu języków. Może nie będę tu wchodziła w szczegóły, w wariacje dotyczące gramatyki, bo choć poprawność gramatyczna jest mile widziana to nie jest najistotniejsza w porozumiewaniu się.

Polski ma sporo fonemów, różne źródła podają od 39 do nawet ponad 70. Niezależnie od konkretnej liczby wyrobiona przez lata umiejętność wymawiania trudnych dźwięków się przydaje przy naśladowaniu i ćwiczeniu wymowy w językach obcych.

 

Wracając do porozumiewania się po angielsku – w rozmowie z Native Speaker’em czy osobą posługującej się angielskim jako drugim językiem ESL (English as Second Language) rzadkością jest wytykanie błędów. Przez lata się nie spotkałam.

 

Native bardzo rzadko Cię poprawi, nawet jeśli o to prosisz. To wiem z własnego doświadczenia. To, że Native wytknie ESL błąd jest tak prawdopodobne jak cały miesiąc niedziel.

 

Not in a month of Sundays

 

Wielokrotnie tłumaczyłam współpracownikom-obcokrajowcom, że mało kto zwróci szczególną uwagę na błędy językowe. Jeśli paraliżuje Cię obawa to warto “rozbroić bombę” na wstępie. Jak tą bombę rozładować? Dając znać, że mamy trudność z niektórymi wyrazami i będziemy wdzięczni za pomoc.

 

Serio? Serio, serio!

 

Jeszcze się nie spotkałam z nabijaniem w sytuacji komunikowania potrzeby pomocy w rozmowie.

 

To have a laugh – pośmiać się, ale też żartować/drwić z czegoś Are you having a laugh?

 

Żeby nie było, że mi łatwo mówić, bo od ponad dziesięciu lat ciągle mówię po angielsku. Na początku zmagałam się z podobnymi obawami. Nadal pamiętam jak przez pierwszy rok zastanawiałam się czy już mówię płynnie. I nadal, po tylu latach, otwarcie komunikuję, że źle wymawiam Development 🙂 Ha ha ha

A że tego słowa używam często nawet próbowałam je ćwiczyć. Nadal akcent mi się przesuwa. Trudno.

 

Mój nowy HRabia we wstępnym wywiadzie na pytanie “Jaka jest Twoja największa obawa?”

odpowiedział

                                                                        ⬇⬇⬇

What is your greatest fear?

Not minding the gap on the platform and falling through.

 

Wpadnięcie w przerwę na peronie w metrze jest mało prawdopodobne, ale mi przyniosło na myśl, że w UK komunikat zaleca uwagę a w Polsce, jeśli dobrze pamiętam, nakazuje stanie za żółtą linią.

 

Może warto rozważyć czy takie trzymanie się tego nakazu na dobre nam wychodzi. Jeśli już wiemy czego unikać i na co uważać, to chyba możemy rozejrzeć się za innymi formami praktyki.

 

Rozsądnie byłoby mieć świadomość luki i ją stopniowo zmniejszać.

 

Now You Jakie są Twoje doświadczenia językowe? Jaka jest największa obawa?

Podzielcie się w komentarzy – może uda się zmniejszyć tą lukę.