Zwiedzając Londyn – jak nie być upierdliwym turystą

with Brak komentarzy

warto zobaczyć Londyn turysta

 

Jeśli myślisz, że największym problem w Londynie jest dogadanie się – think again.

Porozumiewanie się rzeczywiście może sprawiać trudności, ale słownictwo, ba, nawet grama mogą okazać się mniejszymi problemami in the grand scheme of things, czyli biorąc pod uwagę całokształt.

Zatem, w wakacyjnym cyklu notatek pomyślałam, że może takie londyńskie „oświecenie” się komuś przyda. Przez “komuś” mam na myśli zarówno turystów jak i „tubylców”.

Właściwie, po chwili zastanowienia, głównie turystów. „Tubylcy” mają się zupełnie dobrze.

Aż sama siebie zaskoczyłam.

 

Chciałabym cię uchronić przed nieprzyjemnościami, dlatego chyba lepiej dowiedzieć się tego ode mnie. Przed wyjazdem/przyjazdem.

 

Zatem..

Jak nie być upierdliwym turystą? I dobrze na tym wyjść.

Nie obyłoby się bez wspomnienia o rozeznaniu i planie. Ale. O tym już pisałam, więc tu tylko odeślę do właściwych, przydatnych notatek:

Miejsca, które warto zobaczyć w Londynie

Up in the Sky – Londyn w chmurach

 

Look where you’re going! Patrz gdzie leziesz!

Warto się rozejrzeć i być uważnym. Dlaczego?

  1. W Londynie na codzień żyje i pracuje od 7 mln do 9 mln (7-9M) ludzi. Wyobraź to sobie przez chwilę.

Zwykle “tubylcy”, jak to bywa w dużym mieście, się “skądś dokądś” spieszą. Z niczego tak się nie cieszą jak z grupki nieogarniętych obcych włażących im pod nogi.

Brutalne? Możliwe. Prawdziwe? Zdecydowanie.

Nie piszę tego, żeby psuć ci wizję wyjazdu. Przeciwnie.

Piszę to, żeby cię na takie zachowania uczulić. Lepiej wiedzieć czego unikać niż doświadczać frustracji. Jeśli przemknęło ci przez myśl “ale jak to?”, “ myślałam, że Anglicy są uprzejmi” lub coś podobnego, to niestety muszę cię uświadomić, że Londyn to duże, kosmopolityczne miasto w ciągłym biegu. It is what it is, czyli jest jak jest i każdy patrzy swego.

Dlatego.

 

Mind your business

W metrze:

  • Miej przygotowany w ręku bilet, oyster card lub kartę do płatności zbliżeniowej
  • Na ruchomych schodach stój po prawej stronie, lewa jest przeznaczona dla tych w pośpiechu schodzących lub wchodzących.
  • Stanie w przejściu.

System w metrze bywa poplątany, ale mapie lepiej przyglądać się w bezpiecznie oddalonej od wyjścia/wejścia lokalizacji.

  • Głośne zachowanie. Można odnieść wrażenie, że turyści wychodzą z założenia, że skoro „tubylcy” mogą nie rozumieć ich języka to mogą używać go do woli, na pełen regulator. No, niezupełnie. Głośne gadanie w obcym języku uchodzi za agresywne zachowanie. Zatem jest niemile słyszane.
  • Last but not least. Na koniec – w metrze nie warto się nadmiernie innym przyglądać. Londyn jest miastem stosunkowo liberalnym, pomimo ścisku mieszkańcy cenią sobie private space, czyli przestrzeń prywatną. Gapienie się jest niemile widziane.

Zwykło się mawiać, że w londyńskim metrze należy unikać kontaktu wzrokowego. Myślę, że to lekka przesada. A tu nie ma co przesadzać, więc umiar wystarczy.

 


„This means that you do not stand on the left-hand side of the escalator

   (a crime which should be punishable by summary execution, frankly).

  „Also, don’t hang about in platform exits looking at maps. (There are maps available everywhere, and if you don’t have your own, you’ll find plenty more on the platforms).

  „Finally, allow people to get off the train before you try and get on.”

The Sun, 15 Sept 2017   

 

„We know you are having a lovely time discovering our fabulous city, please don’t make it harder for locals to make it all work. A missed tube can really screw up a schedule.”

 

W autobusie:

  • Z zasady do autobusu wchodzi się przez przednie drzwi opłacając przejazd za pomocą Oyster cart lub płatności zbliżeniowej kartę. Jeśli ma się kartę podróżną czy bilet wycieczkowy wystarczy go pokazać kierowcy. Wysiada się środkowymi, w nowszych autobusach też tylnymi drzwiami.

 

Kto pyta nie błądzi

Czyli: pytania o wskazówki, o drogę, o cenę.

 

Zacznę od oczywistego, jednak niestety nagminnie pomijanego istotnego drobiazgu.

Przede wszystkim maniery, nie maniera! Tubylcy, rodowici czy napływowi, są wyczuleni na proszę, dziękuję, przepraszam. Nie, nie żartuję.

Często-gęsto zdarza mi się być zatrzymaną na ulicy przez wyglądającego na zmieszanego, może trochę przytłoczonego sytuacją, turystę ze smartphone’m w ręku. Kiedy Google Maps zawiodą, o zgrozo, pozostaje mieć koniec języka za przewodnika. How oldschool. Wtedy lepiej nie zapominać języka w gębie, ani o manierach.

 

Można zagadnąć np. tak:

Excuse me. Could you please tell me/direct me/show me where/how/etc.

Thank you! (!)

 

Jeśłi chodzi o pytania o drogę – warto zapoznać się z często używanymi frazami. Takimi paza „na prawo/lewo”, „skręcić”, bo w angielskim przy udzielaniu wskazówek zdarzają się zwroty potoczne.

 

Kto pyta, mniej błądzi.  Manners cost nothing and mean a lot.

 

Pan tu nie stał!!

Kolejki, kolejki. Ale po kolei.

„Tubylcy” nie tylko nie znoszą przepychania się czy przeskakiwania miejsca w kolejce. W Anglii panuje zasada jednej kolejki. Wszyscy stoją w ogonku w jednej linii. „Tubylcy” źle znoszą chaos i rozgardziasz w tej kwestii i choć zwracanie uwagi jest dla nich niezręczne, to nie omieszkają okazać swojego niezadowolenia ofukując nieogarniętego delikwenta/kę.

 

Może się wydawać, że pojechałam. Po co takie banały? Ale. Tak często to obserwuję i słyszę, że może to nie dla wszystkich i każdego z osobna takie oczywiste. Jednak dla ciebie już na szczęście tak 🙂

 

W razie pytań – pytaj śmiało.