Jak Przestać Tłumaczyć w Myślach

with Brak komentarzy
przestać tłumaczyć z myślach z polskiego na angielski - move your english
Zdarza się Wam tłumaczyć w głowie z polskiego na angielski? Od czasu do czas zdarza się każdemu coś tłumaczyć, ale kiedy jest to częste i obejmuje większość wypowiedzi własnych i rozmówcy stanowi to niestety spory problem. Ten wpis mógłby też nosić tytuł „jak przestać się tłumaczyć” bo też by pasowało. Wiele osób, które sporo tłumaczą w myślach rozpoczyna wypowiedź od my English isn’t good.

 

Tak na marginesie my English isn’t good (enough), to najgorsze, co można powiedzieć rozpoczynając wypowiedź. Umniejszanie własnych umiejętności wcale nie pomaga. Wręcz przeciwnie – wzmagamy to, co powtarzamy. Zapewnienia rozmówcy „skąd, wcale nie jest tak źle” choć przez chwilę mile połechcą niosą pozorną, nietrwałą ulgę. Serio, na uśmierzanie dyskomfortu związanego z prowadzeniem rozmowy po angielsku in the long run lepiej wpłynie przygotowanie i praktyka.
Poza tym, jeśli pierwsze wrażenie rzeczywiście ma kluczowe znaczenie, może lepiej nie sprawiać nieporadnego?
Tłumaczenie się i tłumaczenie sobie w myślach są wyjątkowo podstępne i uciążliwe w trakcie komunikacji.
Wielu osobom w trakcie nauki towarzyszy frustracja związana z ograniczoną płynnością w posługiwaniu się angielskim, która w efekcie prowadzi do zniechęcenia. Trudno się dziwić, zwłaszcza kiedy chciałoby się wyrażać precyzyjnie i elokwentnie. Szczególnie kiedy jest się osobą ambitną i dbałą o styl wypowiedzi. Na dodatek taką, która ma szeroki zasób słownictwa i zna idealne wyrażenia, ale po polsku. Co teraz?
Zazwyczaj w trakcie rozmowy, kiedy zabraknie odpowiedniego, precyzyjnego określenia/wyrażenia, dochodzi do podziału na dwa obozy. Ci z pierwszego ryzykują i tłumaczą dosłownie lub pobieżnie licząc, że trafią 🙂
Zwykle the odds are NOT in your favour, bo choć niektóre wyrażenia istnieją w innych językach, to nie są przekładem słowo-w-słowo i w efekcie takiego tłumaczenia rozmówca nie wie o co chodzi. A nawet jeśli się trafi, to też niedobrze, bo jeszcze zaczyna się polegać na trafie.
Drudzy zakładają, że się nie uda, to po co w ogóle próbować. I w dodatku się wygłupić?
Takie podejście może chwilowo pozwala zachować twarz, na dłuższą metę powoduje, że sytuacja będzie się powtarzać.
Któreś brzmi znajomo? Welcome to the club – uciążliwe tłumaczenie między językami w trakcie komunikacji gdzieś po drodze spotyka każdego:)

Dlaczego tłumaczenie z polskiego w myślach jest bez sensu

Tłumaczenie z polskiego na angielski czy vice versa to nic dziwnego, jednak jeśli się utrwali i wychodzi poza czas przydzielony na naukę w trakcie lekcji, ewentualnie pracy własnej, przeszkadza w osiąganiu pełnej swobody w posługiwaniu się angielskim.
Zacznijmy od zrozumienia z czego to wynika i czemu warto tego zaniechać.

Tłumaczenie w myślach – z czego to wynika

Przyczyn tłumaczenia z polskiego na angielski w głowie jest przynajmniej kilka.
Jedną z częstszych jest brak określonego schematu i systemu porządkowania słownictwa oraz brak tworzenia logicznych połączeń w trakcie nauki. Dzieje się tak głównie kiedy kontakt z językiem i uczenie się jest sporadyczne i/lub nadmiernie rozciągnięte w czasie, tzn. elementy nie składają się w całość „na świeżo”.
Na dodatek wiele z Was może zakładać, że więcej znaczy lepiej, np. długi okres nauki sprawia pozory wiedzy i po lat oczekujemy, że w drugim języku powinno się śmigać tak jak w rodzimym. Zakłada się, że powinno się mieć oba opanowane na podobnym poziomie i płynnie przechodzić z jednego w drugi. Tak to zwykle nie działa. Sporo osób uświadamia sobie te braki kiedy przychodzi do komunikacji. Trochę na pocieszenie dodam, że nawet na wysokim poziomie przejścia między językami niekoniecznie są gładkie. Za to odpowieda code switching.

Tłumaczenie w myślach – porównywanie

Chciałabym wierzyć, że nie trzeba przypominać że polski i angielski rządzą się różnymi zasadami i porównywanie ich jest bezcelowe. Niestety nadal napotykam na opinie jaki ten angielski nielogiczny:) No, jeśli się obce porównuje do własnego, to trochę trudno, żeby było inaczej.
Poza tym wielu dorosłych uczących się drugiego języka, czyli pierwszego języka, którego uczą się świadomie, z trudem znosi dyskomfort towarzyszący temu procesowi. Tylko, że zwykle zapominamy że pierwszy, rodzimy język się nabyło, niemal wyssało z mlekiem matki🙂 Drugiego się uczy. To niemal jak operacja bez znieczulania:) Lepiej jest tych procesów nie porównywać, bo to dwie strony medalu i uczenie się wypada w tym porównaniu raczej blado.
Porównywanie odrębnych procesów, różnych etapów, a już najbardziej porównywanie siebie do innymi jest zupełnie bez sensu. To chyba jakaś pozostałość z czasów szkolnych. Takie oglądanie się na innych w trakcie czy oczekiwanie perfekcji zwykle potęguje frustrację i zniechęcenie. Nie róbcie tego.
Raz, każdy jest inny. Dwa, nie zawsze znamy proces i podłoże nauki kuzyna cioci szwagra:)
Po prostu, w nauce lepiej jest się skupić na własnym rozwoju, na tym na co ma się wpływ i nie rozglądać się, nie rozpraszać.

Tłumaczenie w myślach – wyrwane z kontekstu

Kolejną przyczyną trudności z przywołaniem właściwych słów jest uczenie się poza kontekstem. Słowa, które nie są powiązane z konkretnym obszarem, zagadnieniem czy sytuacją są bardziej ulotne i trudniej jest je przywołać kiedy są potrzebne. Dodatkowo słowa są wieloznaczne i wchodzą w rozmaite związki. Tu znajdą się właśnie kolokocje, idiomy, po części czasowniki frazowe. W polskim nabywało się je stopniowo i w trakcie kształtowania się świadomości językowej. Te różnorodne, utarte wyrażenia nadaj płynności wypowiedzi. Wzbogacają ją i ubarwiają, a tych zwykle Wam brakuje po angielsku.

Tłumaczenie w myślach – jak sobie z tym poradzić?

Zanim przejdziemy do tego co i jak robić, zwróćmy uwagę czemu obecne działanie się nie sprawdza i lepiej go zaprzestać.

Strata czasu

Tłumaczenie słowo słowo i na piechotę w rozmowie zwyczajnie zbyt długo trwa. Nie dość, że zanim się przetłumaczy rozmowa zmieni tor, to w trakcie przekładu można się zaplątać i zapomnieć, co się chciało powiedzieć.

Chęć precyzyjnego wysławiania się jest oczywiście zrozumiała i godna podziwy, ale w płynnej, wartkiej komunikacji liczy się tempo. Liczy się wymiana zdań i wynik. Niestety mała szansa, że towarzystwo poczeka albo się nie znudzi, prawda?

Czasem się po prostu nie da

Często te najtrafniejsze wyrażenia są nieprzetłumaczalne. Albo inaczej. Istnieją w polskim i angielskim w zupełnie innej formie. Każdy język ma inną warstwę frazeologiczną, która często zakorzeniona jest w tradycji i kulturze.

To wchodzi w drogę

Przypuszczam, że zdajecie sobie sprawę, że takie tłumaczenie na siłę brzmi nienaturalnie, coś w nim zgrzyta. To tu zdarzają się zabawne, a nawet kuriozalne kalki językowe:)
Najczęściej domyślnie przyjmujecie jako naturalny język ten, którym posługują się native speakerzy i prawie zawsze zapominacie, że non-native speakerów jest trzykrotnie tylu:) W takim układzie próbując przetłumaczyć frazeologizmy i idiomy ma się do pokonania kilka systemów językowych: polski-angielski-kolejny język. Można się totalnie pogubić. Ale byłabym nie fair, gdybym nie dodała, że zwykle takie wpadki i wypadki w obecności non-native speakera znosi się lepiej, bo jest spora szansa you’re both in the same boat, czyli jedziecie na tym samy wozku i może się z tego uśmiejecie.

Tłumaczenie w myślach – jak przestać

Jak wyjść na prostą

Rozwiązanie jest zbliżone do wyrabiania nawyku.
Po pierwsze warto poznać strukturę języka i składnię zdań. Nie mam tu na myśli językoznawstwa czy gramatyki opisowej tylko świadomość tego, co jest do opanowania w danym zakresie i ograniczenie się do tego na czas jakiś. Poznanie i porównanie struktur zdań unaocznia różnice, które przyda się przyjąć (nie zmieniać na siłę:), stosować i po jakimś czasie przestaje się nad nimi zastanawiać.
Idąc dalej wiele osób, jeśli nie większość, uczy się słownictwa jako pojedynczych, niepowiązanych słówek. Ewentualnie list tematycznych, które nie tworzą spójnego systemu. Słów zawsze trzeba uczyć się w kontekście – tak jak są używane w zdaniu i sytuacji. Jeśli będziecie się uczyć słów w oderwaniu, a nie w powiązaniu z innymi słowami i bez osadzenia w typowych dla nich strukturach ciągle będziecie się zmagać z wyłowieniem właściwego z pamięci, dobraniem przyimka itd. i szyć na prędce.

Opcje zapasowe

W uporaniu się z tłumaczeniem na siłę poradzicie sobie parafrazując. Uczcie się jak jeszcze można coś powiedzieć, żeby oddać sens myśli. Jeśli zabraknie jakiegoś słowa, za nic nie można sobie go przypomnieć kiedy właśnie jest potrzebne, to jeszcze nie koniec świata. Można się wtedy posiłkować innym wyrażeniem albo wyrazić myśl opisowo. To właśnie taka swoboda i umiejętność wypowiedzi na kilka sposobów świadczy o sprawności i kompetencji w posługiwaniu się angielskim. Zazwyczaj najprostsze rozwiązania są najtrafniejsze:) Do tego trzeba się jednak koniecznie przygotować. Jak?

Dwa w jednym

Tak dużo się mówi o uczeniu się z native speakerem i pobycie w kraju anglojęzycznym, a nie wiedzieć czemu tak mało korzysta z oczywistych i łatwo dostępnych rozwiązań. Chyba najprostszym jest używanie słownika angielsko-angielskiego🙂 Jeśli się go używa potęguje się kontakt ze słownictwem, powtarza i utrwala już poznane na dodatek rozszerzając ten zasób.
A no-brainer.

Na wyczucie

Jeśli chcecie się wreszcie poczuć pewnie w posługiwaniu angielskim, tak na luzie i naturalnie, to może warto byłoby oswoić się z myślą, że wiele znaczeń można wydedukować z kontekstu. Nie trzeba koniecznie znać każdego słowa i zwrotu, żeby wiedzieć o co chodzi i rozumieć sens wypowiedzi. Nie trzeba wszędzie brać słownika, choć to akurat w obecnych czasach załatwia dostęp do internetu – all the words at your fingertips, a click away.
Żeby się oswoić z wnioskowaniem z kontekstu można oglądać anglojęzyczne filmy i seriale w oryginale i bez napisów. Krótkie odcinki albo po kawałku, bo co za dużo to nie zdrowo.

W zestawie

Na koniec z całego serca zachęcam do polubienia się z idiomami. Przy odrobinie dobrych chęci naprawdę dają się lubić i są jak znalazł kiedy chce się wyrazić rozległą i głęboką myśl w kilku słowach. Albo podkreślić uprzednią wypowiedź. Na dodatek poznawanie idiomów może być fascynującą podróżą po kulturze, historii języka i ludzi się nim posługujących. Same korzyści.
A na koniec, po przeczytaniu tego wpisu zastanówcie się proszę ile pojawiło się w nim idiomów:) Hiding in plain sight. Z czasem idiomy wchodzą w nawyk i stają się zupełnie naturalne w użyciu nadając swobody i polotu wypowiedzi.
Angielskie pewnie odstawały, a polskie?

Jestem ciekawa ile osób czytało dalej, ile sprawdziło po drodze ich znaczenia, a ile zwyczajnie odpuściło?